top of page

ROWEREM PO EUROPIE! 

Szczecin - Praga - Bawaria - Zurich - Montpellier - Barcelona

SZCZECIN - BARCELONA

SZCZECIN - BARCELONA

W sierpniu 2013 roku wraz Krzysztofem z Marek (organizator i założyciel bloga "Rowerem Po Europie"), Staszkiem z Ciechanowa, Fabianem z Katowic , Pawłem z Piły i przez kilka pierwszych dni z Tomkiem ze Szczecina. 25 dni. 2800km. 7 krajów. Słońce i deszcz, zimno i upały. Niesamowite zmęczenie i radość wypoczynku. Asfalt, bruk i bezdroża. Chwile załamania i euforii. Fantastyczna rowerowa przygoda z 2013 roku! SZCZECIN - BARCELONA! Na spotkanie z marzeniami.

Postanowiliśmy podzielić całą wyprawę w początkowej fazie na dwie grupy. Warszawską i szczecińską. Wielkie spotkanie miało nastąpić w Pradze. Ze Szczecina zgodnie z planem wyjechaliśmy w trójkę. Ja, Paweł i Tomek (który miał nam towarzyszyć do stolicy Czech). Pełni zapału i wiary w osiągnięcie celu jakim była Barcelona, ochoczo wyruszyliśmy z samego rana 1 sierpnia 2013 roku, a pierwszą awarię mieliśmy 10 metrów od znaku - koniec Szczecina!

Jazda szlakiem rowerowym ODRA-NYSA to przyjemność w największej próby, tym bardziej gdy już po kilkudziesięciu kilometrach spotyka się przyjaciół. - Gdzie jedziecie? - zapytali - Do Barcelony! - szybko odpowiedzieliśmy. Na 100% Jarek pomyślał, że to całkiem niezły żart.

Było by grzechem przejeżdżając obok, choć przez chwilę nie poczuć atmosfery PRZYSTANKU WOODSTOCK. Popatrzcie na fotę, a potem uświadomcie sobie, że jedziemy do Barcelony !!! Obrazek zupełnie do tego nie pasuje !!! I to jest piękne !!! ;D

Choć miejsce jakie wybraliśmy z początku wydawało nam się idealne, już po dwóch godzinach niemal pływaliśmy we własnym namiocie. I to był pierwszy dzień wyprawy !!!

W planach mieliśmy rozbicie namiotu na Przystanku Woodstock. Nie zrobiliśmy tego gdyż uznaliśmy, że to zbyt niebezpieczne. Kilka godzin później niemal utonęliśmy z namiotem i rowerami w "potoczku" Ten strumyczek w tle, zmienił się w rwącą rzekę. Niewiele brakowało, by w pierwszym dniu wyprawy wrócilibyśmy do Szczecina - Odrą !!!

Widok na Zgorzelec od strony Gorlitz. Jedno miasto, dwa narody.

Marzenia o dotarciu do Pragi już po 4 dniach, runęły wraz z awarią opony w rowerze Tomka. Potem okazało że i tak było by to trudne do zrealizowania.

Ze względu na awarię, noc postanowiliśmy spędzić na brzegu pięknego jeziora niedaleko Gorlitz. I ten zachód słońca! Miód - malina.

Kolejka wąskotorowa przed Zittau. Harry Potter z pewnością przejeżdżał przez tą stację, w drodze do Hogwartu !

Za czym zaczęliśmy morderczy podjazd pod Luckendorf (zapamiętam go do końca życia), odbył się na nim - rajd samochodowy.

Drewniany domek za 6 euro od osoby, znaleziony po burzy i wielogodzinnej ulewie, niedaleko miejscowości Doksy (Czechy), był niemal jak bezpieczna przystań, na rozszalałym morzu. I sprzedawali tam Gambrinusa !!!

Rano wypoczęci i susi, ruszyliśmy w dalszą drogę. W tle nasz luksusowy domek.

Wiele dni marzyłem, by ujrzeć ten znak! Gdy go zobaczyłem, zdałem sobie sprawę, że prawdziwe wyzwania dopiero przed nami . Tu kończyła się pierwsza część wyprawy, a zaczynała kolejna. W innym składzie, innymi górami!

Wielkie spotkanie! Ekipa "szczecińska" i "warszawska" razem - na MOŚCIE KAROLA.

Po przegrupowaniu i planowanym odłączeniu się kilku osób, ruszyliśmy w dalszą drogę w pięć osób. Żniwa w Czechach trwały w najlepsze. Tymczasem my zamiast w kierunku Pilzna, za wskazaniem GPSa Staszka (firmy Garmin) pojechaliśmy na południe, pojeździć trochę po górkach.

Najpoważniejsza awaria w czasie tripu, przydarzyła się Fabianowi. Zakończyło się to kilkukilometrową jazdą bez opony i kupnem nowej obręczy w Pilznie. Nie ma problemów nie do rozwiązania !!!

Samo Pilzno warto odwiedzić, nie tylko dla piwa!

Być na wakacjach i się nie opalać ??? Wykluczone !!!

Bawaria przywitała nas ostrymi podjazdami i zjazdami. To nie jest kraj dla rowerzystów - tranzytowych !!!

Jechać trzeba jenak dalej, kilometry same się nie zrobią! A problemy? Cyt. "jebać" !!!

W Bawarii miałem jeden dzień kryzysu. Ból głowy, pupy, brzucha, ręki, nogi i czubka nosa przeszedł dopiero po ketanolu Staszka i drzemce na ławeczce w Memmingen

Bawaria jest tak urocza, a życie płynie tak sielankowo, że region ten wydaje się być wymarzonym miejscem na ... emeryturę !!! ;D Niestety polska emerytura nie starczy Wam raczej na życie w tym kraju, więc pojedźcie koniecznie już teraz! Naprawdę warto! Dla przepięknych miast i miasteczek oraz ...

... dla bawarskiego piwa !!! ;D

Trudno sobie wyobrazić piękniejsze zakończenie drogi przez Bawarię, niż nad Jeziorem Bodeńskim. Jest to jedno z tych miejsc, które zrobiły na mnie największe wrażenie ,na trasie do Katalonii. I już teraz głośno mogę zakrzyczeć: MY TAM Z "ZOŚKĄ" JESZCZE (KURCZE) WRÓCIMY !!! Był to jednocześnie jedyny wieczór, noc i poranek spędzony w ... Austrii!

Kolejnym krajem który odwiedziła nasza kolorowa karawana była Szwajcaria. Piękna, czysta, malownicza i niesamowicie droga. Ludzie raczej wycofani i zamknięci w sobie. Nie mogliśmy oczywiście ominąć Zurichu, który (UWAGA!) nie jest stolicą państwa !!! ;D

Sam Zurich to ładne i przeurocze miasto. Ja jednak wciąż zastanawiałem się, gdzie też ONI trzymają zapasy złota z całego świata ?

Szwajcaria okazała się rowerowym rajem dla podróżników tranzytowych. Drogi boczne dobre, a ścieżki rowerowe świetnie oznaczone. Do tego piękny widok na ośnieżone szczyty Alp. Mały kraj, wielkich pieniędzy.

Po nocy w krzakach, poranna przerwa nad Jeziorem Biel, na poranną toaletę, kąpiel i drzemkę.

O noclegach pisałem trochę w relacji na żywo. W skrócie: biorąc pod uwagę miejsca w których rozbijaliśmy nasze namioty spokojnie nasza wyprawa mogła by mieć alternatywną nazwę. " PO KRZAKACH EUROPY"

Z pięknej Szwajcarii ruszyliśmy w kierunku Francji.

Francję przywitaliśmy butelczyną wina! I naszej radości nie zachwiała nawet temperatura powietrza, która w nocy spadła do 5 st.C. !!! To była najzimniejsza noc, w czasie całej drogi przez Europę.

Viva La France !!! Viva La Nasza Wyprawa !!! Viva La My !!!

A w takich okolicznościach przyrody spędziliśmy pierwszą noc w kraju wina, serów, ślimaków i żabich udek.

We Francji nasz szlak wiódł przez wiele miast i miasteczek. Między innymi przez Lyon, gdzie 700m od zabytkowej części miasta, kąpaliśmy się w błękitnym Rodanie.

Lyon to drugie pod względem wielkości miasto Francji. Jeśli będziecie w okolicy - jedźcie, zobaczcie. Warto !!!

Podczas jazdy kontakt z rodziną był naprawdę ... mocno utrudniony.

Były też miasteczka których nazw nie pamiętam, ale których widok zapadnie mi długo w pamięci. Na przykład ten ...

Dalej szlak wiódł między błękitnym Rodanem, a przepięknymi, ciągnącymi się kilometrami winnicami.

W relacji z trasy pisałem, ale teraz to powtórzę - koniecznie odwiedźcie MONTPELLIER ...

... dla klimatu, zabudowy i akweduktu. — w: Montpellier, France

Jadąc przez Francję, w kierunku Hiszpanii, codzienny postój na "małą czarną", stał się miłą i pyszną tradycją. Filiżanka kawy w samo południe, była rodzajem sjesty w codziennym trudzie pokonywania rowerem ponad 140 km.

Fantastyczna piątka - ROWERAMI PO EUROPIE ... fotka (niemal) okładkowa.

W końcu nadszedł ten dzień!!! Hiszpania zbliżyła się na odległość jednego podjazdu. Baaaaaaardzooooo długiego.

Morze Śródziemne ze swoją błękitną wodą, było najwspanialszą nagrodą za wiele wiele wiele kilometrów jazdy rowerem.

Toaleta w trasie - czyli rowerzysta radzi sobie w każdych okolicznościach !!!

Droga prowadziła górami nad pięknie położonymi nadmorskimi miejscowościami.

Blisko coraz bliżej!

Gdy ujrzeliśmy tą tablicę radości nie było końca . Wiedziałem że teraz do Barcelony rower jestem w stanie nawet dopchać! PS. Zgadnijcie dlaczego pierwsza litera napisu ESPANA jest uszkodzona ???

Południowa fantazja. Wersja architektoniczna.

Ostatnia awaria na trasie w rowerze Fabiana.

Zapytacie - kiedy uwierzyłem w to, że dojedziemy do Barcelony? Wierzyłem zawsze, a moja wiara była niezachwiana, w każdej chwili naszej wyprawy. Przy tym znaku nabrałem pewności].

Nocleg w Lloret de Mar !!! Miejsce ze względu na swój klimat niepowtarzalne. A plaża? Jak to powiedział w wywiadzie radiowym Staszek "całą noc jest aktywna".

W końcu po 22 dniach naszym oczom ukazała się dumna i wspaniała - BARCELONA !!! Już wieczorem, tego samego dnia, świętowaliśmy na placu Katalonia i słynnym deptaku La Rambla, dotarcie do celu.

Na każdym kroku to powtarzam - miasto to kocham, a ona kocha mnie. I nic na to nie poradzę !!! ;D Postanowiłem w Barcelonie rozkochać też innych! A miałem na to zaledwie 3 dni !!!

Byliśmy w najważniejszych miejscach stolicy Katalonii: Sagrada Familia, La Rambla, Tibidabo, Placu Catalunya, cudownie oświetlonym fontannami Placu Espania i Parku Guell. Lecz w Barcelonie najbardziej urzeka mnie jej atmosfera, wąskich uliczek, znajdujących się tam kafejek, a tuż obok wielkich parków i zabytków. Wszystko to miesza się dając niesamowity efekt. Może dlatego równie mocno jak ja "wieczne miasto" pokochali Gaudi, Picasso, Dali, Orwell, Iniesta czy Messi.

Barcelona i Antonio Gaudi. Antonio Gaudi i Barcelona. Jedność!

Jeśli nigdy nie byliście w Barcelonie, musicie tam pojechać. Nawet rowerem !!!

Tibitabo. Na szczycie góry, z której widać najpiękniejsze miasto na ziemi, stoi wspaniała katedra.

Będąc w Katalonii nie mogłem opuścić wizyty u "Czarnej Madonny" na wzniesieniu MONTSERRAT. Miejscu dla mnie niezwykłym.

Nie mogłem też nie być w świątyni futbolu - Stadionie Camp Nou !!!

Paweł, Staszek, Krzysiu, Fabian - ZA WSPÓLNĄ PRZYGODĘ - WIELKIE DZIĘKI !!!

  • b-facebook
bottom of page