top of page

WILNO - WESTERPLATTE

Rowerowa wyprawa szlakiem zamków gotyckich. Czyli sentymentalna podróż do przeszłości.

Bardzo długo planowaliśmy spakować sakwy, przymocować do roweru i ruszyć warmińsko - mazurskim szlakiem. Realizowaliśmy jednak inne plany podróżnicze.
Teraz już wiemy, jak wiele traciliśmy. Jak wspaniałym regionem Europy, są Mazury z pobliską Warmią i Pomorzem. Chciało by się powiedzieć  - "cudze chwalicie swego nie znacie".
To było ponad 800 km fantastycznej przygody, wśród niepowtarzalnych okoliczności przyrody.
Jechaliśmy pociągiem, autobusem i rowerem. I choć wcześniej tego nie planowaliśmy, los zaprowadził nas do Wilna . Posłuchajcie ....

DZIEŃ 1: Zakup biletów do Suwałk, trwał blisko 20 min, z przerwą pani kasjerki na siku. Potem wygodny rowerowy przedział z Dimitrijem z Białorusi i opowieści o współczesnym kraju Łukaszenki, który w niczym nie różni się od Polski z lat 80 ubiegłego wieku. Następnie przesiadka na dworcu centralnym w Warszawie, do ciuchci w kierunku Suwałk i Konrad który wpadł do wagonu 30s przed odjazdem. Przy okazji gubiąc okulary, które wpadły mu pod pociąg.

Jedziemy! Wciąż jedziemy! Po kolei wyliczam w głowie rzeczy, których nie zabrałem.

Jedziemy już bardzo długo. Wydawało się że, podróż nigdy się nie skończy. W czasie jazdy okazało się, że pociąg jedzie do Sestokai, więc za drobną łapówkę uzyskaliśmy zgodę konduktora na kontynuowanie podróży dalej! Na Litwę!

Potem przesiedliśmy się na rower. Jechaliśmy przez urocze wioski, wśród setek bocianów. Żwirem, asfaltem i brukiem. I oto jesteśmy ( choć sam nie mogę w to uwierzyć) 65 km od Wilna!!!

Siedzimy brudni i zmęczeni przy mini ognisku, na brzegu ogromnego jeziora, bez plaży, za to z komarami. Konrad dmucha w patyki  (dokładnie cztery) by się paliły. Ja kończę piwo. Przed nami kolejny pasjonujący dzień.

DZIEŃ 2: Siedzimy przy ognisku, nad jeziorem, niedaleko pięknego średniowiecznego zamku w Trokach. Kiedyś w tym miejscu dziczyznę jadał Książę Witek - dziś my - kiełbasę. 

Byliśmy w stolicy Litwy! Wilno, to część historii naszego kraju, dlatego nie mogliśmy opuścić tego miasta. Widzielismy Matkę w Ostrej Bramie oraz  grób matki pochowanej z sercem swojego syna. A serce wielkie! Bo Józefa Piłsudskiego!!!

Samo miasto ładne i bardzo zadbane. Jego klimat zaskakuje. Wizyta w Wilnie to swego rodzaju podróż do przeszłości. Podróż wspaniała!!!

DZIEŃ 3: Wczoraj w jeziorze w Trokach stopę Sławka zaatakowało 13 pijawek i w najlepsze zorganizowały sobie krwawą ucztę! Przeżył.

Dziś postanowiliśmy wrócić na mazurską część naszej wyprawy. Połowę dystansu między Trakai na Litwie, a jeziorem w okolicach Sejn przejechaliśmy na rowerach, a część z rowerami - w autobusie. I to za zupełną darmochę (kocham Litwinów). Pod koniec dnia pękła wyjazdowa trzy setka. Jesteśmy na wielkim polu namiotowym, z plażą dla szlachty A że nikogo szlachetnie urodzonego poza nami tu nie ma - to wszystko jest tylko nasze !!!

DZIEŃ 4: Od 2 dni rozkładamy namiot na prywatnych polach namiotowych, z dostępem do jeziora. I od 2 dni wpadają też niezadowoleni właściciele, którzy po chwili rozmowy stają się naszymi przyjaciółmi, gotowymi godzinami planować dalszą część naszej wyprawy. 

Dziś trasa wiodła przez Sejny - z przepiękną bazyliką (gdzie podładowaliśmy telefony). Wigry - z niesamowitym zespołem klasztornym kamedułów. Urocze Suwałki i wiele małych malowniczo położonych wiosek i miasteczek. Szlak doprowadził nas za Olecko. Reszty zapewne się domyślacie - kąpiel, piwo, ognisko kiełbaski, ziemniaczki i czar mazurskich jezior !!!

DZIEŃ 5:  Prawdziwy podróżnik, gardzi drogami zaznaczonymi na mapach kolorem czerwonym! Dziś za namową tubylca, porzuciliśmy i żółte! Pojechaliśmy białymi!

Najpierw przyjemny asfalt zmienił się w dziurawy. Potem dziurawy w bruk. Bruk w szuter, a ten w piasek! Ale widoki i klimat  - bezcenne!

Szlak wiódł przesmykiem między dwoma jeziorami, przez Kruklanki, Pozezdrze, Harsz, by doprowadzić nas w końcu do Wilczego Szańca w Gierłoży.

Wieczorem wizyta na zamku w Kętrzynie. Potem kilka kilometrów za miasto i  właśnie siedzimy w namiocie. Namiot w środku lasu. Na zewnątrz deszcz. Oby rano zaświeciło słońce, bo w nogach już ponad 500 km !!! Wasze zdrowie !

DZIEŃ 6: Rano postanowiliśmy obrać kierunek na Warmię. W Świętej Lipce posłuchaliśmy koncertu organowego w przepięknej bazylice Jezuitów. Potem zwiedziliśmy dwa wspaniałe zamki w Reszlu i Lidzbarku Warmińskim. Na koniec dnia dojechaliśmy 14 km od Morąga. Tu klasycznie jezioro, piwo, kiełbaski ... i śpiew!

Dzień 7: MALBORK !!! To był epicki dzień!  Ponad 100 km w deszczu i pod wiatr. Po drodze dwa zamki. W Dzieżgoniu - zastaliśmy tylko ruiny, bo zamek opuścili Krzyżacy i popadł w ruinę (o czym nie wiedzieliśmy) - gdzieś w XV wieku! Na szczęście drugi zamek w Sztumie stoi i ma się zupełnie dobrze. Jesteśmy na polu namiotowym w Malborku! Z namiotu, widok na przepięknie oświetlony, promieniami zachodzącego słońca, wspaniały zamek krzyżacki . Wrażenia z dzisiejszego dnia bezcenne. Za całą resztę ...

DZIEŃ 8: Ostatni!

Taka wyprawa musi mieć swoje wielkie zakończenie, w wielkim miejscu.

My wybraliśmy WESTERPLATTE!

Pisze te słowa siedząc pod pomnikiem w miejscu w którym symbolicznie zaczęła się II wojna światowa. W miejscu szczególnym.

Świat jest piękny! Przedemną wielki napis. NIGDY WIĘCEJ WOJNY!

NIGDY!

bottom of page